www.voldemortowo.fora.pl

Chouhime

- O żesz kurwa! - Liz wytarła zamaszystym ruchem ręki krew ściekającą jej po brodzie i schyliła się nad leżącym mężczyzną. Oczy spoglądały tępo w sufit, krew z cięcia na szyi spływała mu na nagą pierś i rozpiętą białą koszulę.
- Tom!? Tom! - Dziewczyna zaczęła potrząsać nim nerwowo. Tom bezwładnie podskakiwał, krew bryzgała naokoło, tworząc na ścianach spiralne wzorki.
Liz usiadła ciężko na brudnej podłodze. Ukryła twarz w dłoniach. Siedziała tak minutę, po czym wstała, zakryła martwego już mężczyznę prześcieradłem, wytarła blaty, klamki, poręcze i wszystkie inne gładkie powierzchnie chusteczką higieniczną. Założyła skórzane rękawiczki i skórzaną kurtkę. Zabrała dużą, neonowo różową torbę. Wyszła.
Na zewnątrz panowała głęboka noc - była to cenna pora, kiedy wszyscy - zarówno nocne marki jak i ranne ptaszki - śpią. Liz zbiegła po metalowych schodach, zajrzała do recepcji - pusto. Zostawiła na ladzie klucz od pokoju. Oczywiście, przezornie pozbawiony odcisków palców.
Rano w hotelu zjawiła się policja.

Chouhime

- Dobry wieczór.
Angelica odwróciła się gwałtownie. Tuż za nią stał uśmiechnięty mężczyzna w szykownym garniturze, w półmroku zaułka błyszczały ostre kły i złota spinka do krawata.
- Sanzaku...
- Tak, to właśnie ja.
Cienie zlały się, tworząc zwartą czarną masę, zasłaniając obie postacie, zagłuszając wszelkie dźwięki.
Po chwili ciemność znowu się rozrzedziła, jednak po dwóch osobach pozostały tylko plama na betonie i ochłap ręki wystający ze śmietnika.

Chouhime

Rześkie powietrze wlało się do pokoju przez otwarte okno, rozwiewając firanki. Na podłodze leżały puste opakowania po chipsach i puszki po piwie. Na łóżku siedzieli wysoki mężczyzna i biała mysz. Oglądali telewizję.
- Kolejne pytanie: jak mówimy na więcej niż jeden owoc? - pytał ulizany prowadzący teleturnieju.
- Eemm... porzeczka?
- No... nie, niestety to błędna odpowiedź...
Mężczyzna wyłączył telewizor i zamknął okno. Mysz zeskoczyła z łóżka i wybiegła z pokoju. Mężczyzna podążył za nią.
Zeszli do piwnicy. Pełno tu było szklanych naczyń i kolorowych płynów. Mężczyzna wziął małą buteleczkę z blatu i podstawił pod cienką rurkę. Kiedy odkręcił kurek, z rurki zaczęła płynąć złota ciecz. Napełnił buteleczkę i zakręcił kurek.
Ćwierć zawartości buteleczki wylał do naparstka, przy którym stała już mysz, a resztę wypił jednym duszkiem.
Później poszli na górę, zamykając piwnicę na klucz. Mężczyzna zjadł płatki i wypił kawę, a mysz uraczyła się kilkoma ziarnami słonecznika.
Po posiłku pojechali do miasta.